wybierz język
wybierz język
„We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem” (Hbr 13, 4)
Deklaracja wierności niezmiennemu nauczaniu Kościoła i jego nieprzerwanej dyscyplinie
Żyjemy w czasach, w których wiele sił stara się zniszczyć bądź zdeformować małżeństwo i rodzinę. Laickie ideologie wykorzystują i pogłębiają kryzys rodziny, wynikający z kulturowego i moralnego rozkładu. Proces ten sprawia, że katolicy dostosowują się do neopogańskiego społeczeństwa. Brak wiary – nadprzyrodzonego ducha umożliwiającego przyjęcie tajemnicy Krzyża Chrystusa – a także brak pokuty i modlitwy często sprzyjają braniu „wzoru z tego świata” (Rz 12, 2).
Diagnoza problemów wpływających na instytucję małżeństwa i rodziny, zaprezentowana przez II Sobór Watykański, jest dziś bardziej aktualna niż kiedykolwiek (…) „godność tej instytucji (…) przyćmiewa (…) wielożeństwo, plaga rozwodów, tzw. wolna miłość i inne zniekształcenia. Ponadto miłość małżeńska bardzo często doznaje sprofanowania przez egoizm, hedonizm i niedozwolone zabiegi przeciw poczęciu” (Konstytucja Duszpasterska „Gaudium et Spes”, 7 grudnia 1965r., nr 47).
Aż do niedawna Kościół katolicki był postrzegany jako forteca broniąca prawdziwego małżeństwa i rodziny. Dziś jednak w kręgach katolicki szerzą się błędy dotyczące tych dwóch ustanowionych przez Boga instytucji. Osobliwie po Nadzwyczajnym i Zwyczajnym Synodzie o Rodzinie, które odbyły się w latach 2014 i 2015, oraz po opublikowaniu posynodalnej Adhortacji Apostolskiej „Amoris Laetitia”.
Wobec tego niżej podpisani czują się moralnie zobligowani do tego, by zadeklarować postanowienie dochowania wierności niezmiennemu nauczania Kościoła na temat moralności oraz sakramentów małżeństwa, pokuty i Eucharystii, jak również wobec odwiecznej, niezmiennej dyscypliny Kościoła dotyczącej tych sakramentów.
I. W kwestii czystości, małżeństwa oraz praw rodzicielskich
  1. Stanowczo potwierdzamy, że wszelkie formy kohabitacji more uxorio (jak mąż z żoną), poza ważnie zawartym małżeństwem, w sposób poważny sprzeciwiają się woli Boga wyrażonej w Jego świętych przykazaniach. Dlatego nie mogą przyczyniać się do moralnego i duchowego wzrostu osób zaangażowanych, jak i społeczeństwa.
    „Z samej zaś natury swojej instytucja małżeńska oraz miłość małżeńska nastawione są na rodzenie i wychowanie potomstwa, co stanowi jej jakby szczytowe uwieńczenie. W ten sposób mężczyzna i kobieta, który przez związek małżeński już nie są dwoje, lecz jedno ciało (Mt 19,6). To głębokie zjednoczenie będące wzajemnym oddaniem się sobie dwóch osób, jak również dobro dzieci, wymaga pełnej wierności małżonków i prze ku nieprzerwalnej jedności ich współżycia… Dlatego osobny sakrament umacnia i jakby konsekruje małżonków chrześcijańskich do obowiązków i godności ich stanu”. (Konstytucja Duszpasterska „Gaudium et spes”, 7 grudnia 1965r., nr 48).
  2. Stanowczo potwierdzamy, że celem małżeństwa i aktu małżeńskiego jest prokreacja i zjednoczenie, a każdy stosunek małżeński musi być otwarty na dar życia. Ponadto potwierdzamy, że nauczanie to jest ostateczne i nie podlega reformom.
    „Odrzucić również należy wszelkie działanie, które - bądź to w przewidywaniu zbliżenia małżeńskiego, bądź podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków - miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego. Nie można też dla usprawiedliwienia stosunków małżeńskich z rozmysłem pozbawionych płodności odwoływać się do następujących, rzekomo przekonywających racji: że mianowicie z dwojga złego należy wybierać to, które wydaje się mniejsze; albo że takie stosunki płciowe tworzą pewną całość ze stosunkami płodnymi, które je poprzedziły lub po nich nastąpią, tak, że przejmują od nich tę samą wartość moralną. W rzeczywistości bowiem chociaż wolno niekiedy tolerować mniejsze zło moralne dla uniknięcia jakiegoś zła większego lub dla osiągnięcia większego dobra, to jednak nigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn, czynić zła, aby wynikło z niego dobro (Rz. 3,8). Innymi słowy, nie wolno wziąć za przedmiot aktu woli tego, co ze swej istoty narusza ład moralny - a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka - nawet w wypadku, jeśli zostaje to dokonane w zamiarze zachowania lub pomnożenia dóbr poszczególnych ludzi, rodzin czy społeczeństwa. Błądziłby zatem całkowicie ten, kto by mniemał, że płodne stosunki płciowe całego życia małżeńskiego mogą usprawiedliwić stosunek małżeński z rozmysłu obezpłodniony i dlatego z istoty swej moralnie zły” (Paweł VI, Encyklika „Humanae Vitae”, 25 lipca 1968r., nr 14).
  3. Stanowczo potwierdzamy, że tak zwana edukacja seksualna jest podstawowym i naczelnym prawem rodziców, i że musi się zawsze odbywać pod ich uważnym kierownictwem, tak w domu jak i w przez nich wybranych i kontrolowanych ośrodkach edukacyjnych.
    „Najbardziej wszakże niebezpiecznym jest ów naturalizm, który w naszych czasach przenika dziedzinę wychowania w materii najbardziej delikatnej, jaką jest czystość obyczajów. Bardzo rozpowszechniony jest błąd tych, którzy w zgubnym uroszczeniu, brudnymi słowami, uprawiają tzw. seksualne wychowanie, fałszywie sądząc, że będą mogli ustrzec młodzież przed niebezpieczeństwami zmysłów za pomocą czysto naturalnych środków, jakimi są lekkomyślne uświadomienie i prewencyjne pouczenie dla wszystkich bez różnicy, nawet publicznie, a co gorsza, za pomocą wystawiania młodzieży przez pewien czas na okazje, żeby ją, jak powiadają, do nich przyzwyczaić i jak gdyby zahartować dusze przeciw tego rodzaju niebezpieczeństwom” (Pius XI, Encyklika Divini Illius Magistri, 31 grudnia 1929 r., nr 65).
    „Będzie zatem waszym obowiązkiem wobec waszych córek, obowiązkiem ojców wobec waszych synów, aby ostrożnie i delikatnie odsłaniać prawdę [o tajemniczych i cudownych prawach życia] w stopniu, jaki wydaje się konieczny, aby dawać roztropną, prawdziwą i chrześcijańską odpowiedź na te pytania i aby uspokajać ich umysły” (Pius XII, Przemówienie do matek włoskich rodzin, 26 października 1941 r.)
    „[Edukacja opinii publicznej] w tym obszarze wypaczana jest przez propagandę, którą bez wahania nazwać trzeba złą, nawet jeśli czasem ma ona swój początek w katolickich źródłach i zmierza do zaprowadzenia postępu wśród katolików – i nawet jeśli ci, którzy ją promują, zdają się być nieświadomi tego, że są zwodzeni przez złego ducha. Zamierzamy tu mówić o dziełach, książkach i artykułach dotyczących inicjacji seksualnej….nawet zasady, tak mądrze objaśnione przez Naszego Poprzednika Piusa XI w encyklice Divini Illius Magistri, dotyczącej wychowania seksualnego i związanych z nim kwestii są odrzucane – cóż za smutny znak czasu! Z uśmiechem współczucia mówią: «Pius XI napisał te rzeczy dwadzieścia lat temu, dla swoich własnych czasów! Od tego czasu świat przebył długą drogę!» Walczcie ramię w ramie, nieustraszenie, nie zważając na ludzi, aby powstrzymać i ukrócić te ruchy, które nadają sobie prawa i kryją się pod różnymi nazwami i patronatami” (Pius XII, przemówienie do grupy francuskich ojców rodzin, 18 września 1951 r.).
    „Poleca się̨ respektowanie prawa dziecka czy też młodego człowieka do rezygnacji z każdej formy pouczania seksualnego udzielanego poza domem. Z powodu takiej decyzji ani dzieci i młodzież, ani inni członkowie rodziny nie mogą być nigdy karani czy dyskryminowani.” (Papieska Rada ds. Rodziny, „Ludzka płciowość: prawda i znaczenie”, 8 grudnia 1995 r., nr 120).
    „W katolickim nauczaniu doktrynalnym i moralnym dotyczącym płci, należy liczyć się z trwałymi skutkami grzechu pierworodnego, tzn. ze słabością ludzką i potrzebą łaski Bożej dla przezwyciężenia pokus i unikania grzechu.” (Papieska Rada ds. Rodziny, „Ludzka płciowość: prawda i znaczenie”, 8 grudnia 1995 r., nr 123).
    „Żadne materiały o charakterze erotycznym nie mogą być prezentowane dzieciom i młodzieży bez względu na ich wiek, czy to indywidualnie, czy w grupie. Ta zasada ma ustrzec cnotę̨ czystości chrześcijańskiej. Toteż w przekazie informacji na tematy płciowe w kontekście wychowania do miłości, pouczanie powinno być zawsze pozytywne i roztropne oraz jasne i subtelne. Te cztery słowa, używane przez Kościół Katolicki wykluczają̨ każdą formę̨ o treści nie do zaakceptowania w wychowaniu seksualnym”. (Papieska Rada ds. Rodziny, „Ludzka płciowość: prawda i znaczenie”, 8 grudnia 1995 r., nr 126).
    „Dziś rodzice powinni zwracać uwagę̨ na sposoby, poprzez które wychowanie niemoralne może być przekazane ich dzieciom rożnymi metodami rozpowszechnianymi przez grupy ludzi o pozycjach i zainteresowaniach sprzecznych z moralnością̨ chrześcijańską̨. Nie jest możliwe wskazanie wszystkich tych metod; w obecnym dokumencie prezentowane są̨ jedynie sposoby bardziej rozpowszechnione, zagrażające uprawnieniom rodziców i życiu moralnemu ich dzieci. Na pierwszym miejscu rodzice powinni odrzucić wychowanie seksualne zlaicyzowane i przeciwne życiu, które spycha Boga na margines życia i uznaje narodziny dziecka za zagrożenie. Takie wychowanie rozpowszechniane jest przez wielkie organizacje i stowarzyszenia międzynarodowe, popierające przerywanie ciąży, sterylizację i antykoncepcję. Te organizacje chcą̨ wnieść fałszywy styl życia, przeciwny prawdzie o płciowości ludzkiej”. (Papieska Rada ds. Rodziny, „Ludzka płciowość: prawda i znaczenie”, 8 grudnia 1995 r., nr 135-136).
  4. Stanowczo potwierdzamy, że ostateczne poświęcenie się Bogu poprzez życie w całkowitej czystości jest obiektywnie bardziej doskonałe niż małżeństwo, ponieważ jest ono rodzajem duchowego małżeństwa, w którym dusza zaślubiona jest Chrystusowi. Święte dziewictwo zalecane było przez naszego Boskiego Zbawiciela i przez św. Pawła jako stan życia komplementarny wobec małżeństwa, lecz obiektywnie doskonalszy od niego.
    „Już Boski Zbawiciel obwieścił tę prawdę, powtórzoną przez Apostoła narodów; że dziewictwo i celibat niepomiernie wyżej stoją nad małżeństwo. Prawdę tę ustawicznie i jednomyślnie wyjaśnianą przez Ojców i Doktorów Kościoła na św. Soborze Trydenckim (sesja XXIV, kan. 10) uroczyście ogłoszono jako dogmat wiary. Również poprzednicy nasi, jak i my sami przy każdej okazji to wyjaśnialiśmy i usilnie wysławialiśmy. Skoro jednak w ostatnich czasach znaleźli się tacy, którzy tę naukę przekazaną przez Tradycję Kościoła zwalczają, narażając na niebezpieczeństwo i na szkodę wiernych, w poczuciu naszego obowiązku uważamy za słuszne w tej encyklice znowu ujawnić i napiętnować tego rodzaju błędy, które się nieraz przemyca pod barwnym pozorem prawdy”. (Pius XII, encyklika „Sacra virginitas”, 25 marca 1954 r., nr 32).
    II. W kwestii kohabitacji, związków jednopłciowych i zawierania ponownych związków cywilnych po rozwodzie
  5. Stanowczo potwierdzamy, że nieuregulowane związki nigdy nie mogą być zrównywane z małżeństwem, postrzegane jako moralnie dopuszczalne lub uznawane prawnie. Fałszywym jest twierdzenie, że są to formy rodziny, które mogą oferować pewną stabilność.
    „Istota ta małżeństwa, wyjątkowa i jej tylko właściwa, stawia je o całe niebo wyżej nie tylko od kojarzeń zwierząt, kierowanych ślepym tylko instynktem przyrodzonym, w których nie ma ni rozumu, ni zdecydowanej woli, lecz stawia ją też wyżej od ludzkich małżeństw dzikich, pozbawionych wszelkiego prawdziwego i uczciwego węzła woli i nie mających nic wspólnego z prawdziwym pożyciem domowym. Stąd wynika też, że prawowita władza ma prawo i obowiązek zakazywania takich związków haniebnych, sprzeciwiających się rozsądkowi i istocie ludzkiej, przeszkadzania im i karania ich”. (Pius XI, encyklika „Casti connubii”, 31 grudnia 1930 r.).
    „Rodzina nie może być postawiona na równi z jakimiś relacjami i związkami, a te ostatnie nie mogą cieszyć się szczególnymi prawami wyłącznie związanymi z ochroną małżeńskiego zobowiązania i rodziny opartej na małżeństwie, stabilnej wspólnoty życia i miłości, owocu całkowitego i wiernego daru małżonków otwartych na życie” (Jan Paweł II, przemówienie wygłoszone na II Spotkaniu Europejskich Polityków i Prawodawców [zorganizowane przez Papieską Radę ds. Rodziny], 23 października 1998 r.).
    „Warto zrozumieć zasadnicze różnice między małżeństwem a wolnymi związkami. Oto źródło różnicy między rodziną biorącą początek w małżeństwie a wspólnotą biorącą początek w wolnym związku. Wspólnota rodzinna wywodzi się z przymierza związku małżeńskiego. Małżeństwo, które pochodzi od tego przymierza miłości małżeńskiej, nie jest tworzone przez żadną publiczną władzę; jest ono naturalną i pierwotną instytucją, poprzedzającą tę władzę. W wolnych związkach, z drugiej strony, wzajemne uczucie jest tym, co łączy, lecz jednocześnie brakuje węzła małżeńskiego z jego pierwotnym, publicznym wymiarem, który daje fundament rodzinie”. (Papieska Rada ds. Rodziny, „Deklaracja o Rodzinie, Małżeństwie i wolnych związkach”, 26 czerwca 2000 r.).
  6. Stanowczo potwierdzamy, że nieuregulowane związki stoją w radykalnej sprzeczności z dobrem chrześcijańskiego małżeństwa i nie mogą wyrażać tego dobra ani częściowo, ani w drodze analogii. Powinny być postrzegane jako grzeszny sposób życia. Ponadto jest rzeczą fałszywą stwierdzać, że nieuregulowane związki mogą być okazją złożoną z konstruktywnych elementów prowadzących do małżeństwa, ponieważ — mimo jakichkolwiek materialnych podobieństw między ważnie zawartym małżeństwem a nieuregulowanym związkiem — są one dwoma całkowicie różnymi i przeciwstawnymi rzeczywistościami moralnymi. Jedna jest zgodna z wolą Bożą, a druga jest wobec niej nieposłuszna i dlatego jest grzeszna.
    „Wielu domaga się̨ dzisiaj prawa do współżycia seksualnego przed zawarciem małżeństwa, przynajmniej wtedy, gdy poważny zamiar zawarcia małżeństwa i już poniekąd małżeńskie związanie się̨ uczuciem domagają̨ się̨ tego dopełnienia, które uważają̨ za naturalne; ma to zwłaszcza miejsce, gdy zawarciu małżeństwa przeszkadzają̨ okoliczności zewnętrzne lub, gdy uważa się̨, że to wewnętrzne zespolenie jest konieczne do utrwalenia samej miłości… Przez małżeństwo bowiem miłość́ miedzy małżonkami zostaje włączona w tę miłość́, którą Chrystus w sposób nieodwołalny miłuje Kościół (Ef 5,25-32). Natomiast zjednoczenie się̨ cielesne w nieczystości (1 Kor 6,12-20) bezcześci świątynię Ducha Świętego, którą jest chrześcijanin” (Święta Kongregacja Doktryny Wiary, „Persona Humana: Deklaracja o niektórych zagadnieniach etyki seksualnej”, 29 grudnia 1975 r., nr VII).
    „Można określić i zrozumieć zasadniczą różnicę, jaka zachodzi między zwykłym wolnym związkiem — nawet jeśli uważa się go za zrodzony z miłości — a małżeństwem, w którym miłość staje się zobowiązaniem nie tylko moralnym, ale w ścisłym znaczeniu prawnym. Zobowiązanie wzajemnie podjęte staje się z kolei czynnikiem dodatkowo umacniającym miłość, z której się zrodziło, przyczyniając się do jej trwałości, z korzyścią dla współmałżonka, dla potomstwa i dla całego społeczeństwa” (Jan Paweł II, przemówienie do pracowników i adwokatów Trybunału Roty Rzymskiej, 21 stycznia 1999 r.)
  7. Stanowczo potwierdzamy, że nieuregulowane związki nie mogą spełniać obiektywnych wymogów prawa Bożego. Nie mogą być postrzegane jako moralnie dobre, nie mogą być też zalecane jako roztropne i stanowiące stopniowe wypełnianie Bożego prawa nawet tym, którzy zdają się nie być w stanie rozumieć, doceniać lub w pełni realizować wymogów tego prawa.
    „Duszpasterskie prawo stopniowalności wymaga zdecydowanego zerwania z grzechem połączonego z postępem czynionym w kierunku całkowitej akceptacji woli Boga oraz Jego pełnych miłości wymagań. Jeśli czyny są wewnętrznie złe, dobra intencja lub szczególne okoliczności mogą łagodzić ich zło, ale nie mogą go usunąć: są to czyny nieodwracalnie złe, same z siebie i same w sobie niezdatne do tego, by je przyporządkować Bogu i dobru osoby. Jeśli czyny są same z siebie grzechami (vum iam opera ipsa peccata sunt) — pisze św. Augustyn — jak na przykład kradzież, cudzołóstwo, bluźnierstwo lub tym podobne, to któż ośmieliłby się twierdzić, że gdy dokonane zostają dla dobrych powodów (causis bonis), nie są już grzechami lub — co jeszcze bardziej nielogiczne — są grzechami usprawiedliwionymi?” (Contra Mendacium, VII, 18). Tak więc okoliczności lub intencje nie zdołają nigdy przekształcić czynu ze swej istoty niegodziwego ze względu na przedmiot w czyn subiektywnie godziwy lub taki, którego wybór można usprawiedliwić” (Jan Paweł II, encyklika „Veritatis Splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 81).
    „Niejednokrotnie trudno się oprzeć przeświadczeniu, iż czyni się wszystko, aby to, co jest sytuacją nieprawidłową, co sprzeciwia się prawdzie i miłości (…) ukazać jako prawidłowe i atrakcyjne, nadając temu zewnętrzne pozory fascynacji” (Jan Paweł II, list do rodzin „Gratissimam sane”, 2 lutego 1994 r., nr 5).
    III. W kwestii prawa naturalnego i indywidualnego sumienia
  8. Stanowczo potwierdzamy, że w głęboko osobistym procesie podejmowania decyzji naturalne prawo moralne nie jest jedynie źródłem obiektywnej inspiracji, ale odwiecznym prawem Boga. Sumienie nie jest źródłem dobra i zła, przypomina ono o tym, że dany czyn musi być zgodny z wymaganiami wobec człowieka zewnętrznymi, a więc o wewnętrznych i bezpośrednich napomnieniach zwierzchniego prawa, które musimy nazywać „naturalnym”.
    „«Prawo naturalne zostało wypisane i wyryte w duszy wszystkich ludzi i każdego człowieka, nie jest to bowiem nic innego, jak sam ludzki rozum, który nakazuje nam czynić dobro i zabrania grzeszyć>» … «prawo naturalne jest samym prawem odwiecznym, które zostało wpisane w naturę istot obdarzonych rozumem i skłania je ku właściwemu działaniu i celowi; jest ono odwiecznym zamysłem samego Stwórcy i Rządcy wszechświata»” (Jan Paweł II, encyklika „Veritatis Splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 44, z cytatem z encykliki Leona XIII „Libertas Praestantissimum” oraz „Summy teologicznej” św. Tomasza z Akwinu, I-II, q. 91, a. 2).
  9. Stanowczo potwierdzamy, że prawidłowo ukształtowane sumienie nigdy nie dojdzie do wniosku, że – wziąwszy pod uwagę ograniczenia danej osoby – trwanie w sytuacji obiektywnie grzesznej może być jej najlepszą odpowiedzią na Ewangelię. Założenie, że słabość sumienia danej osoby jest kryterium prawdy moralnej, jest nie do przyjęcia i nie może zostać włączone w praktykę Kościoła.
    „Fundamentalne obowiązki prawa moralnego opierają się na istocie i naturze człowieka, na jego podstawowych relacjach I dlatego obowiązują w przypadku każdego człowieka. Fundamentalne obowiązki prawa chrześcijańskiego w stopniu, w którym są one nadrzędne wobec prawa naturalnego, opierają się na istocie nadprzyrodzonego porządku ustanowionego przez Boskiego Zbawiciela. Z zasadniczych relacji między człowiekiem a Bogiem, człowiekiem a człowiekiem, mężem a żoną, rodzicami a dziećmi z zasadniczej wspólnoty relacji typowych dla rodziny, w Kościele i w Państwie wynika między innymi, że nienawiść do Boga, bluźnierstwo, bałwochwalstwo, porzucanie prawdziwej wiary, wyparcie się wiary, krzywoprzysięstwo, morderstwo, dawanie fałszywego świadectwa, oszczerstwo, cudzołóstwo i nierząd, przemoc małżeńska, samogwałt, kradzież i rabunek, odbieranie rzeczy niezbędnych do przeżycia, pozbawianie pracowników ich sprawiedliwej zapłaty (Jk 5,4), monopolizacja podstawowego pożywienia, niesprawiedliwe podwyżki cen, nieuczciwe bankructwo, niesprawiedliwe manewry spekulacyjne – wszystko to jest surowo zabronione przez Boskiego Prawodawcę. Nie są tu konieczne żadne badania. Niezależnie od sytuacji danej osoby, nie ma ona żadnego innego wyboru, jak tylko zachować posłuszeństwo” (Pius XII, przemówienie o błędach moralności sytuacyjnej, 18 kwietnia 1952 r., nr 10).
    „Kiedy natomiast [te osoby] wyrażają lekceważenie prawa czy choćby tylko jego nieznajomość, zawinioną lub nie, naruszają komunię osób ze szkodą dla każdego” (Jan Paweł II, encyklika „Veritatis Splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 51).
    „Normy negatywne prawa naturalnego mają moc uniwersalną: obowiązują wszystkich i każdego, zawsze i w każdej okoliczności. Chodzi tu bowiem o zakazy, które zabraniają określonego działania semper et pro semper, bez wyjątku, ponieważ wyboru takiego postępowania w żadnym przypadku nie da się pogodzić z dobrocią woli osoby działającej z jej powołaniem do życia z Bogiem i do komunii z bliźnim. Nikogo i nigdy nie wolno łamać przykazań” (Jan Paweł II, encyklika „Veritatis Splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 52).
    „Także w sytuacjach najtrudniejszych człowiek powinien przestrzegać normy moralnej, aby okazać posłuszeństwo świętemu przykazaniu Bożemu i postąpić zgodnie ze swą osobową godnością. Harmonia między wolnością a prawdą na pewno wymaga niekiedy niezwykłych ofiar i trzeba za nią płacić wysoką cenę: może prowadzić nawet do męczeństwa.” (Jan Paweł II, encyklika „Veritatis Splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 102).
  10. Stanowczo potwierdzamy, że nie można postrzegać Szóstego Przykazania ani nierozerwalności małżeństwa wyłącznie jako ideału, do którego należy dążyć. Przeciwnie, są to przykazania nadane przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, które dzięki Jego łasce i poprzez naszą wierność pomagają nam w pokonywaniu trudności.
    „W zbawczym Krzyżu Chrystusa, w darze Ducha Świętego, w sakramentach, które wypływają z przebitego boku Odkupiciela (por. J 19, 34), wierzący znajduje źródło łaski i mocy, by zachowywać zawsze, nawet wśród najpoważniejszych trudności, święte prawo Boże…Tylko w tajemnicy Chrystusowego Odkupienia ukryte są konkretne możliwości człowieka. «Byłoby bardzo poważnym błędem wyciągać (...) wniosek, że norma, której naucza Kościół, sama w sobie jest tylko ideałem», jaki należy następnie przystosować, uczynić proporcjonalnym, odpowiednim do tak zwanych konkretnych możliwości człowieka: według bilansu różnych korzyści w tym zakresie. Jakie są jednak konkretne możliwości człowieka? I o jakim człowieku mowa? O człowieku opanowanym przez pożądanie, czy o człowieku odkupionym przez Chrystusa? Bowiem chodzi właśnie o to: o rzeczywistość odkupienia dokonanego przez Chrystusa. Chrystus nas odkupił! Znaczy to, że obdarzył nas możliwością realizacji całej prawdy naszego istnienia; że wyzwolił naszą wolność spod władzy pożądania” (Przemówienie do uczestników kursu na temat odpowiedzialnego rodzicielstwa, 1 marca 1984).
    „Przykazanie Boga jest na pewno proporcjonalne do zdolności człowieka, ale do zdolności człowieka obdarowanego Duchem Świętym; człowieka, który nawet jeśli zgrzeszył, zawsze może otrzymać przebaczenie i cieszyć się obecnością Ducha Świętego. W tym kontekście otwiera się odpowiednia przestrzeń dla Bożego Miłosierdzia wobec grzechu człowieka, który się nawraca, oraz dla wyrozumiałości wobec ludzkiej słabości. Ta wyrozumiałość nie oznacza nigdy zniekształcenia ani zafałszowania miary dobra i zła w celu dostosowania jej do okoliczności. Podczas gdy bardzo ludzka jest postawa człowieka, który zgrzeszywszy uznaje swą słabość i prosi o przebaczenie winy, to nie sposób zgodzić się z rozumowaniem kogoś, kto z własnej słabości czyni kryterium prawdy o dobru.. Tego rodzaju postawa prowadzi do rozkładu moralności całego społeczeństwa, ponieważ podaje w wątpliwość obiektywność prawa moralnego w ogóle i neguje absolutny charakter moralnych zakazów, dotyczących określonych czynów ludzkich, a ostatecznie wprowadza zamęt w dziedzinę wszelkich sądów o wartościach” (Jan Paweł II, encyklika „Veritatis Splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 103-104).
  11. Stanowczo potwierdzamy, że sumienie przyznające, że dana sytuacja jest obiektywnie niezgodna z wymogami Ewangelii odnośnie małżeństwa, nie może uczciwie stwierdzić, że trwanie w takiej grzesznej sytuacji jest najbardziej szczodrą odpowiedzią, jakiej można udzielić Bogu. Ani że jest to coś, o co aktualnie Bóg prosi daną duszę, ponieważ takie stwierdzenie zaprzeczałoby wszechmocnej sile łaski, dzięki której grzesznicy prowadzeni są do pełni życia chrześcijańskiego.
    „Nikt zaś, nawet usprawiedliwiony, nie powinien uważać, że jest wolny od zachowywania przykazań, nikt też nie może mówić w sposób zakazany przez ojców pod karą anatemy, że przykazania Boże są dla człowieka usprawiedliwionego niemożliwe do zachowania. Bóg bowiem nie nakazuje rzeczy niemożliwych, lecz nakazując napomina, abyś czynił to, co możesz, prosił o to, czego nie możesz, i pomaga, abyś mógł (św. Augustyn, De natura et gratia, 43, 50).; Jego przykazania nie są ciężkie, Jego jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie (Mt 11,30). Synowie Boży miłują Chrystusa, a miłujący Go (jak On sam zapewnia) zachowują Jego naukę, ponieważ w każdym razie z pomocą Bożą mogą zachować (J 14,23)… Bóg bowiem nie opuszcza raz usprawiedliwionych swą łaską, chyba że wpierw przez nich zostaje opuszczony. Dlatego nikt nie powinien łudzić siebie z powodu samej wiary, sądząc, że przez nią jest dziedzicem i że dziedzictwo osiągnie” (Sobór Trydencki, Dekret o usprawiedliwieniu, rozdział 11).
    „Chrześcijanin nie może być nieświadomy faktu, że musi poświęcić wszystko, nawet własne życie, aby ocalić swoją duszę. Przypominają nam o tym wszyscy męczennicy. Męczenników jest bardzo wielu, również w naszych czasach. Matki Machabeuszy wraz ze swoimi synami święte Perpetua i Felicyta, wraz z ich nowo narodzonymi dziećmi; Maria Goretti i tysiące innych mężczyzn i kobiet, których czci Kościół – czy w obliczu sytuacji, w której się znaleźli, bezsensownie lub wręcz błędnie zaryzykowali krwawą śmierć? Nie, z pewnością nie, a w swojej krwi są oni najbardziej ewidentnymi świadkami prawdy przeciwko nowej moralności” (Pius XII, przemówienie Soyez les bienvenues do Katolickiej Światowej Federacji Młodych Kobiet, 18 kwietnia 1952 r., nr 11).
    „Ale pokusy można odeprzeć, grzechów można unikać, ponieważ wraz z przykazaniami Pan daje nam możliwość ich zachowywania: «Oczy Jego patrzą na bojących się Go — On sam poznaje każdy czyn człowieka. Nikomu On nie przykazał być bezbożnym i nikomu nie zezwolił grzeszyć» (Syr 15, 19-20). W określonych sytuacjach przestrzeganie prawa Bożego może być trudne, nawet bardzo trudne, nigdy jednak nie jest niemożliwe”. (Jan Paweł II, encyklika „Veritatis Splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 102).
  12. Stanowczo potwierdzamy, że – niezależnie od różnych sytuacji – osobiste i duszpasterskie rozeznanie nie może prowadzić osób rozwiedzionych, które zawarły ponowny ślub cywilny do wniosku, że ich cudzołożny związek może być moralnie usprawiedliwiony przez wierność wobec ich nowego partnera. Albo do wniosku, że wycofanie się z cudzołożnego związku jest niemożliwe lub że poprzez takie wycofanie narażają się na nowe grzechy. Nie możemy mówić o wierności w przypadku bezprawnego związku, będącego pogwałceniem Bożego przykazania i nierozerwalnego węzła małżeńskiego. Myśl o lojalności w grzechu pomiędzy cudzołożnikami jest bluźniercza.
    „Przeciw etyce sytuacji stawiamy trzy uwagi lub maksymy. Pierwsza: uznajemy że tym, czego chce Bóg, zawsze i przede wszystkim, są dobre intencje. Lecz to nie wystarczy. Bóg chce również dobrych czynów. Drugą zasadą jest, że nie wolno czynić zła aby wynikło z niego dobro (Rz 3,8). Ta nowa etyka, być może nieświadomie, działa według zasady, zgodnie z którą cel usprawiedliwia środki” (Pius XII, przemówienie Soyez les bienvenues do Katolickiej Światowej Federacji Młodych Kobiet, 18 kwietnia 1952 r., nr 11).
    „Niektórzy proponują przyjęcie swego rodzaju podwójnego statusu prawdy moralnej. Obok płaszczyzny doktrynalnej i abstrakcyjnej należałoby uznać odrębność pewnego ujęcia egzystencjalnego, bardziej konkretnego. Ujęcie to, uwzględniające okoliczności i sytuację, mogłoby dostarczać uzasadnień dla wyjątków od reguły ogólnej i tym samym pozwalać w praktyce na dokonywanie z czystym sumieniem czynów, które prawo moralne uznaje za wewnętrznie złe. W ten sposób wprowadza się w niektórych przypadkach rozdział lub nawet opozycję między doktryną wyrażoną przez nakaz o znaczeniu ogólnym a normą indywidualnego sumienia, które w praktyce miałoby stanowić ostateczną instancję orzekającą o dobru i złu. Na tej podstawie próbuje się uzasadnić tak zwane rozwiązania pastoralne, sprzeczne z nauczaniem Magisterium i usprawiedliwić twórczą hermeneutykę, według której poszczególna norma negatywna bynajmniej nie we wszystkich przypadkach jest wiążąca dla sumienia. (Jan Paweł II, encyklika „Veritatis Splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 56).
  13. Stanowczo potwierdzamy, że rozwodnicy, którzy zawarli ponowny ślub cywilny i którzy z ważnych powodów, takich jak wychowanie dzieci, nie mogą wypełnić doniosłego obowiązku rozstania się, są moralnie zobowiązani do tego, by żyć ze sobą jak brat z siostrą, a także do unikania zgorszenia. W szczególności oznacza to unikanie demonstrowania bliskości właściwej dla par małżeńskich, gdyż byłaby ona grzeszna per se, a poza tym byłaby źródłem zgorszenia dla ich własnych dzieci. Biorąc pod uwagę delikatność ich sytuacji, pary te muszą szczególnie wystrzegać się okazji do grzechu.
    „Pojednanie w sakramencie pokuty — które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej — może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom”” (Jan Paweł II, adhortacja apostolska „Familiaris Consortio”, 22 listopada 1981 r., nr 84).
    IV. W kwestii rozeznania, odpowiedzialności, stanu łaski i stanu grzechu
  14. Stanowczo potwierdzamy, że rozwodnicy, którzy wzięli ponowny ślub cywilny i którzy dokonali tego wyboru w pełni świadomie i dobrowolnie, nie są żywymi członkami Kościoła, ponieważ pozostają w stanie grzechu ciężkiego, który uniemożliwia im doświadczanie prawdziwej miłości i wzrastanie w niej. Ponadto podkreślamy, że papież Pius V w swojej bulli Ex omnibus afflictionibus przeciwko błędom Michela du Baya, znanego jako Baius, potępił następującą opinię moralną: „Człowieka pozostającego w stanie śmiertelnego grzechu lub pod karą wiecznego potępienia może cechować prawdziwa miłość” (Denz. 1070).
    „Według Doktora Anielskiego, człowiek, aby żyć duchowo, winien trwać w komunii z najwyższą zasadą życia, którą jest Bóg, jako ostateczny cel całego istnienia i działania człowieka. Grzech zaś jest nieładem, wprowadzonym przez człowieka przeciwko tej życiodajnej zasadzie. Gdy na skutek grzechu nieład w duszy posunie się aż do odwrócenia się od celu ostatecznego, czyli od Boga, z którym jednoczy nas miłość, wówczas ów grzech jest śmiertelny; kiedy zaś ów nieład dotyczy innych rzeczy, a nie odwrócenia się od tegoż celu, wówczas grzech jest powszedni (Św. Tomasz z Akwinu, Summa Theologiae, I-II, q. 72, a. 5). Dlatego grzech powszedni nie pozbawia łaski uświęcającej, przyjaźni z Bogiem, miłości, a zatem szcześliwości wiecznej, podczas gdy pozbawienie tych dóbr jest bezpośrednią konsekwencją grzechu śmiertelnego”. (Jan Paweł II, „Reconciliatio et poenitentia”, 2 grudnia 1984 r., nr 17).
    „Rozwód jest poważnym wykroczeniem przeciw prawu naturalnemu. Zmierza do zerwania dobrowolnie zawartej przez małżonków umowy, by żyć razem aż do śmierci. Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne. Fakt zawarcia nowego związku, choćby był uznany przez prawo cywilne, powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia; stawia bowiem współmałżonka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa: Jeśli mąż, odłączywszy się od swej żony, łączy się z inną kobietą, sam jest cudzołożnikiem, ponieważ każe popełnić cudzołóstwo tej kobiecie; także kobieta, która mieszka z nim, jest cudzołożnicą, ponieważ pociągnęła do siebie męża innej kobiety” (KKK, nr 2384).
  15. Stanowczo potwierdzamy, że można być albo w stanie łaski Bożej, albo można być jej pozbawionym wskutek grzechu śmiertelnego. Nie istnieje żaden stan pośredni. Duchowy wzrost osoby, która żyje w obiektywnym stanie grzechu, polega na porzuceniu takiej sytuacji. Żadne podejście duszpasterskie nie może usprawiedliwiać lub zachęcać ludzi do pozostawania w stanie grzechu, sprzeciwiającego się prawu Boga.
    „Pozostaje jednak zawsze prawdą, że istotna i decydująca różnica zachodzi między grzechem, który niszczy miłość a grzechem, który nie zabija życia nadprzyrodzonego: pomiędzy życiem i śmiercią nie ma drogi pośredniej” (Jan Paweł II, Reconciliatio et poenitentia, 2 grudnia 1984 r., nr 17).
    „Powinno się unikać sprowadzania grzechu śmiertelnego do aktu «opcji fundamentalnej» — jak się dzisiaj zwykło mówić — przeciwko Bogu”, rozumiejąc przez to wyraźne i formalne wzgardzenie Bogiem i bliźnim, czy też pośrednie i nieświadome odrzucenie miłości. „Mamy bowiem do czynienia z grzechem śmiertelnym także wtedy, gdy człowiek świadomie i dobrowolnie, dla jakiejkolwiek przyczyny, wybiera coś, co jest poważnym nieporządkiem (…) człowiek sam się oddala od Boga i traci miłość. To nastawienie podstawowe może zatem ulec zasadniczej zmianie przez poszczególne akty. Niewątpliwie mogą zaistnieć sytuacje bardzo złożone i niejasne pod względem psychologicznym, które wywierają wpływ na podmiotową poczytalność grzesznika. Jednakże od rozważań ze sfery psychologii nie można przejść do budowania kategorii teologicznej (…) rozumianej w taki sposób, że przedmiotowo zmienia lub podaje w wątpliwość tradycyjne pojęcie grzechu śmiertelnego” (Jan Paweł II, encyklika „Veritatis Splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 70).
  16. Stanowczo potwierdzamy, że skoro Bóg jest wszechwiedzący, to prawo objawione i naturalne stanowi wystarczającą normę dla wszelkich poszczególnych sytuacji. Zwłaszcza tych, w które zabrania podejmowania określonych działań bez względu na ich okoliczności, określając je jako „wewnętrznie złe” (intrinsece malum).
    „Pojawią się pytania, w jaki sposób prawo moralne, które jest powszechne, może być wystarczające lub wręcz mieć wiążącą siłę w indywidualnym przypadku, który zawsze jest wyjątkowy i zdarza się tylko raz. Może być wystarczające i wiążące, i w istocie takie jest, ponieważ właśnie z powodu swojej powszechności prawo moralne siłą rzeczy i umyślnie obejmuje wszystkie indywidualne przypadki, w których weryfikowane jest jego znaczenie. W bardzo wielu przypadkach dzieje się to z tak przekonującą logiką, że nawet sumienie prostego wiernego natychmiast i z całkowitą pewnością rozumie, jaką decyzję należy podjąć” (Pius XII, przemówienie Soyez les bienvenues do Katolickiej Światowej Federacji Młodych Kobiet, 18 kwietnia 1952 r., nr 11).
    „Istnieją więc akty, które jako takie, same w sobie, niezależnie od okoliczności, są zawsze wielką niegodziwością ze względu na przedmiot. Akty te, jeśli spełnione z wystarczającą świadomością i dobrowolnie, są zawsze ciężką winą” (Jan Paweł II, „Reconciliatio et poenitentia”, 2 grudnia 1984 r., nr 17).
    „Dzięki świadectwu rozumu wiemy jednak, że istnieją przedmioty ludzkich aktów, których nie można przyporządkować Bogu, ponieważ są one radykalnie sprzeczne z dobrem osoby, stworzonej na Jego obraz. Tradycyjna nauka moralna Kościoła mówi o czynach, które są wewnętrznie złe (intrinsece malum): są złe zawsze i same z siebie, to znaczy ze względu na swój przedmiot, a niezależnie od ewentualnych intencji osoby działającej i od okoliczności. (…) Nauczając o istnieniu czynów wewnętrznie złych, Kościół opiera się na doktrynie Pisma Świętego. Apostoł Paweł stwierdza stanowczo: «Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego» (1 Kor 6, 9-10)”. (Jan Paweł II, encyklika „Veritatis Splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 80).
  17. Stanowczo potwierdzamy, że złożoność poszczególnych sytuacji — i związany z nimi zróżnicowany stopień odpowiedzialności, spowodowany czynnikami, które mogą ograniczyć możność podjęcia decyzji — na daje duszpasterzom prawa do stwierdzenia, że osoby trwające w nieuregulowanym związku nie znajdują się w stanie obiektywnego grzechu ciężkiego. Nie daje im też prawa przypuszczania na forum zewnętrznym, że osoby żyjące w takich związkach (niebędące w stanie ignorancji co do reguł małżeńskich), trwają w stanie łaski uświęcającej.
    „Człowiek ten może być uwarunkowany, przymuszony, przynaglony przez istotne i działające z siłą czynniki zewnętrzne, może również ulegać skłonnościom, wadom, przyzwyczajeniom związanym z jego własnym stanem. W wielu przypadkach owe czynniki zewnętrzne i wewnętrzne mogą w mniejszym lub większym stopniu ograniczyć jego wolność, a zatem zmniejszyć także odpowiedzialność oraz winę. Jest jednak prawdą wiary, którą potwierdza również nasze doświadczenie i rozum, że osoba ludzka jest wolna. Nie można lekceważyć tej prawdy, obarczając grzechem poszczególnego człowieka, rzeczywistość zewnętrzną — struktury, systemy itd. Oznaczałoby to poza wszystkim innym przekreślenie godności i wolności osoby, które się przejawiają — nawet w sposób negatywny i katastrofalny — również i w odpowiedzialności za popełniony grzech. Dlatego w każdym człowieku nie ma niczego bardziej osobistego i nieprzekazywalnego, jak zasługa cnoty czy odpowiedzialność za winę” (Jan Paweł II, „Reconciliatio et poenitentia”, 2 grudnia 1984 r., nr 16).
    „Jest zawsze możliwe, że przymus lub inne okoliczności mogą przeszkodzić człowiekowi w doprowadzeniu do końca określonych dobrych działań; nie sposób natomiast odebrać mu możliwość powstrzymania się od zła, zwłaszcza jeżeli on sam gotów jest raczej umrzeć niż dopuścić się zła” (Jan Paweł II, encyklika „Veritatis Splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 52).
  18. Stanowczo potwierdzamy, że odpowiedzialność za każdy świadomy i dobrowolny akt moralny człowieka – jako że jest on obdarzony wolną wolą – musi zostać przypisana jego autorowi. Jeśli nie istnieje dowód świadczący o braku świadomości bądź dobrowolności, to odpowiedzialność tę należy zakładać. Nie należy tego jednak mylić z wewnętrznym stanem sumienia. Choć „de internis neque Eccesia iudicat” (Kościół nie osądza tego, co we wnętrzu – może to tylko Bóg), Kościół może sądzić akty stojące w bezpośredniej sprzeczności z Prawem Bożym.
    „Chociaż trzeba wierzyć, że grzechy nie są, ani nigdy nie były, odpuszczane inaczej, jak tylko darmowo z Bożego miłosierdzia ze względu na Chrystusa, to jednak nie można powiedzieć, że komukolwiek chełpiącemu się ufnością i pewnością [uzyskania] odpuszczenia swoich grzechów, poprzestającemu jedynie na tym, przebacza się lub przebaczono grzechy. Ta próżna i pozbawiona wszelkiej pobożności ufność może cechować heretyków i schizmatyków, owszem w naszych burzliwych czasach głoszona jest bardzo zawzięcie przeciwko Kościołowi katolickiemu. Nie można też twierdzić: że ci, którzy są prawdziwie usprawiedliwieni, powinni bez żadnej wątpliwości uważać, iż są usprawiedliwieni” (Sobór Trydencki, Dekret o usprawiedliwieniu, rozdział 9).
    „Gdy nastąpiło zewnętrzne przekroczenie, domniemywa się poczytalność, chyba że co innego by się okazało” (KPK, kan. 1321, § 3). „Każdy czyn bezpośrednio chciany jest przypisywany jego sprawcy” (KKK, 1736). „Oceny stanu łaski dokonuje oczywiście sam [człowiek], gdyż dotyczy ona sumienia. Jednak w przypadkach zachowania, które na forum zewnętrznym, w sposób poważny, oczywisty i stały jest przeciwne normom moralnym, Kościół, w duszpasterskiej trosce o prawidłowy porządek we wspólnocie oraz o szacunek dla sakramentu, nie może wzbraniać się przed podejmowaniem odpowiednich kroków. W sytuacji jawnego braku dyspozycji moralnej winien stosować normę Kodeksu Prawa Kanonicznego, mówiącą o możliwości niedopuszczenia do Komunii eucharystycznej tych, którzy «trwają z uporem w jawnym grzechu ciężkim» [kan. 915](Jan Paweł II, Encyklika „Ecclesia de Eucharistia”, 17 kwietnia 2003 r., nr 37).
    V. W kwestii sakramentów pokuty i Eucharystii
  19. Stanowczo potwierdzamy, że w kontaktach z penitentami spowiednicy powinni pomagać im w badaniu własnego sumienia w zakresie konkretnych wymogów stawianych przez Dziesięć Przykazań, pomagać im w osiąganiu wystarczającej skruchy i w pełnym oskarżaniu się o ciężkie grzechy oraz doradzać im w postępowaniu na drodze świętości. Czyniąc to, spowiednik zobowiązany jest napominać penitentów w przypadkach poważnego naruszania Prawa Bożego i upewnić się co do tego, czy prawdziwie pragną oni uzyskać rozgrzeszenie i Boże przebaczenie oraz czy postanowili przebadać i naprawić swoje zachowanie.
    „Mimo że częste popadanie w grzechy samo w sobie nie jest powodem odmowy rozgrzeszenia, to ostatnie nie może być udzielone bez wystarczającej skruchy albo bez mocnego postanowienia unikania grzechu w przyszłości. Prawda, która pochodzi od Słowa i która musi nas do niego prowadzić, wyjaśnia, dlaczego spowiedź sakramentalna nie może brać początku od impulsu psychologicznego, impuls taki nie może jej też towarzyszyć, jak gdyby sakrament był substytutem psychoterapii; musi się ona wywodzić z żalu opartego na nadprzyrodzonych motywach, ponieważ grzech zaburzający miłość wobec Boga, Najwyższego Dobra, był przyczyną cierpień Odkupiciela i skazuje nas na wieczne zatracenie. Niestety wielu wiernych przystępuje dziś do sakramentu spowiedzi nie oskarżywszy się całkowicie ze swoich grzechów śmiertelnych w przytoczonym powyżej sensie, określonym przez Sobór Trydencki. Czasami reagują oni na spowiednika, który sumiennie docieka koniecznej szczegółowości spowiedzi, jak gdyby pozwalał on sobie na nieuprawnione wtrącanie się w sanktuarium sumienia. Modlę się i mam nadzieję, że ci pozostający w nieświadomości wierni zrozumieją, również dzięki niniejszej nauce, że norma wymagająca szczegółowości co do rodzaju i liczby [grzechów], na ile można je sobie szczerze przypomnieć, nie jest ciężarem, jaki się na nich w sposób despotyczny nakłada, ale środkiem wyzwolenia, przynoszącym spokój. Oczywiste jest również, że wyznanie grzechów musi obejmować poważną intencję niepopełniania ich ponownie w przyszłości. Jeśli danej duszy brakuje tego usposobienia, nie ma też skruchy; jest to w istocie kwestia moralnego zła samego w sobie, a niezajmowanie stanowiska przeciwnego do ewentualnego zła moralnego oznaczałoby, że zło nie jest nienawidzone, że nie istnieje żal za popełnienie zła. Lecz podobnie jak skrucha musi przede wszystkim pochodzić z żalu wynikającego z obrażenia Boga, tak intencja nie popełniania grzechów w przyszłości musi opierać się na Bożej łasce, której Pan nigdy nie odmawia nikomu, kto czyni, co w jego mocy, by postępować uczciwie…Należy również pamiętać, że istnienie szczerej skruchy to jedna rzecz a osąd rozumu dotyczący przyszłości jest czymś innym: istotnie możliwe jest, że mimo szczerych intencji niegrzeszenia w przyszłości, dawne doświadczenia i świadomość ludzkiej słabości sprawiają, że dana osoba boi się ponownie upaść, lecz nie osłabia to szczerości intencji, gdy ten strach połączony jest z wolą, wspartą przez modlitwę, by czynić wszystko, co możliwe w celu uniknięcia grzechu” (Jan Paweł II, List do Penitencjarii Apostolskiej , 22 marca 1996 r., 3 -5).
  20. Stanowczo potwierdzamy, że rozwodnicy, którzy zawarli ponowny ślub cywilny i nie rozstają się, lecz trwają w obiektywnym stanie cudzołóstwa, nie mogą być nigdy uznani przez spowiedników za osoby żyjące w obiektywnym stanie łaski, zdolne do wzrastani a w życiu dzięki łasce i miłości. Osoby te nie są uprawnione do tego, aby uzyskać rozgrzeszenie, nie mogą też zostać dopuszczone do Komunii Świętej, o ile nie wyrażą skruchy i mocno nie postanowią zerwać dotychczasowym sposobem życia. Nawet jeśli rozwodnicy ci ze względu na pewne uwarunkowania – w swoim subiektywnym przekonaniu – nie czują się winni (bądź nie w pełni) z powodu znalezienia się w stanie obiektywnego grzechu ciężkiego.
    „Mam na myśli nierzadkie dziś sytuacje chrześcijan, którzy pragną kontynuować religijną praktykę sakramentalną, lecz nie mogą tego czynić, gdyż pozostają w osobistym konflikcie z dobrowolnie przyjętymi obowiązkami wobec Boga i Kościoła (…) Opierając się na tych dwóch uzupełniających się zasadach [współczucia i prawdy], Kościół może tylko zachęcać swe dzieci, które znajdują się w tych bolesnych sytuacjach, by zbliżały się do miłosierdzia Bożego innymi drogami, a nie poprzez Sakramenty Pokuty i Eucharystii, dopóki nie spełnią wymaganych warunków. W tej sprawie, która głęboko dręczy także i nasze serca jako duszpasterzy, uznałem za mój ścisły obowiązek wypowiedzieć się jasno w Adhortacji Apostolskiej Familiaris consortio, gdy chodzi o przypadek osób rozwiedzionych, które zawarły nowe związki, czy chrześcijan, którzy żyją w związkach nieregularnych.” (Jan Paweł II, „Reconciliatio et poenitentia”, 2 grudnia 1984 r., nr 34).
    „Należy potępić jakikolwiek zwyczaj, który ograniczałby wyznanie do ogólnego oskarżenia lub jedynie jednego albo kilku grzechów uważanych za bardziej znaczące” (Jan Paweł II, Motu proprio „Misericordia Dei”, 7 kwietnia 2002 r., nr 3).
    „Jest jasne, iż nie mogą ważnie otrzymać rozgrzeszenia penitenci, którzy habitualnie żyją w stanie grzechu ciężkiego i nie mają zamiaru zmienić swej sytuacji” (Jan Paweł II, Motu proprio „Misericordia Dei”, 7 kwietnia 2002 r., nr 7c).
  21. Stanowczo potwierdzamy, że żadne odpowiedzialne rozeznanie nie może prowadzić do wniosku, że możliwe jest dopuszczenie do Eucharystii osób rozwiedzionych, które zawarły ponowny ślub cywilny i żyją otwarcie more uxorio, jakoby dlatego, iż – ze względu na zmniejszoną odpowiedzialność – w danym przypadku nie została zaciągnięta poważna wina. Jawny stan życia tych osób w sposób obiektywny sprzeciwia się bowiem nierozerwalnemu charakterowi chrześcijańskiego małżeństwa oraz temu związkowi między Chrystusem a Kościołem, który jest wyrażony i zrealizowany w Eucharystii.
    „Kościół jednak na nowo potwierdza swoją praktykę, opartą na Piśmie Świętym, niedopuszczania do komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński. Nie mogą być dopuszczeni do komunii świętej od chwili, gdy ich stan i sposób życia obiektywnie zaprzeczają tej więzi miłości między Chrystusem i Kościołem, którą wyraża i urzeczywistnia Eucharystia. Jest poza tym inny szczególny motyw duszpasterski: dopuszczenie ich do Eucharystii wprowadzałoby wiernych w błąd lub powodowałoby zamęt co do nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa” (Jan Paweł II, „Familiaris Consortio”, 22 listopada 1981 r., nr 84).
    „Odnośnie do tego zagadnienia zostały zaproponowane w ubiegłych latach w różnych regionach rozwiązania duszpasterskie, zgodnie z którymi z pewnością nie jest możliwe powszechne dopuszczenie wiernych żyjących w nowych związkach do Komunii św., lecz mogliby oni być dopuszczeni do niej w określonych przypadkach, a mianowicie wtedy, kiedy według osądu ich sumienia czuliby się do tego upoważnieni. Tak, na przykład, gdyby zostali opuszczeni bez powodu, mimo że starali się i szczerze pragnęli uratować poprzednie małżeństwo lub gdyby byli przekonani w sumieniu o nieważności poprzedniego małżeństwa, nie mogąc jednak tego udowodnić na forum zewnętrznym, bądź też gdyby mieli już za sobą długą drogę refleksji i pokuty lub z istotnych względów moralnych nie mogliby spełnić obowiązku separacji. Zostało również zaproponowane przez niektórych, aby dla dokonania obiektywnej oceny rzeczywistej sytuacji żyjący w nowych związkach odbyli rozmowę z roztropnym i kompetentnym kapłanem. Kapłan ten musiałby uszanować ich ewentualną decyzję o przystąpieniu do sakramentu Eucharystii, co jednak nie byłoby równoznaczne z udzieleniem oficjalnego zezwolenia. Te rozwiązania duszpasterskie byłyby wyrazem tolerancji i życzliwości oraz chęci sprawiedliwego potraktowania rozwiedzionych żyjących w nowych związkach. Chociaż wiadomo, że analogiczne rozwiązania duszpasterskie były proponowane przez niektórych Ojców Kościoła i w pewnej mierze były stosowane w praktyce, to nie zostały one nigdy zaaprobowane przez Ojców i w żaden sposób nie stanowiły powszechnej nauki Kościoła, ani nie znalazły się w jego dyscyplinie. (…) Kościół wierny słowu Jezusa Chrystusa, stwierdza, że nie może uznać ważności nowego związku, jeśli poprzednie małżeństwo było ważne. Jeśli rozwiedzeni zawarli związek cywilny, znajdują się w sytuacji, która obiektywnie jest niezgodna z prawem Bożym i dlatego nie mogą oni przystępować do Komunii św., dopóki trwa ta sytuacja”. (Kongregacja Nauki Wiary, List do biskupów Kościoła katolickiego na temat przyjmowania Komunii św. przez wiernych rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, 14 września 1994 r., nr 3-4).
    „Przyjmowanie Ciała Chrystusa w stanie jawnej niegodności wyrządza obiektywną szkodę wspólnocie kościelnej; takie postępowanie narusza prawo Kościoła i wszystkich wiernych do życia zgodnego z wymaganiami tej wspólnoty. W rozpatrywanym tu przypadku dopuszczenia do komunii wiernych rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach, zgorszenie - pojmowane jako działanie skłaniające innych do zła - dotyczy jednocześnie sakramentu Eucharystii oraz nierozerwalności małżeństwa. Do zgorszenia dochodzi nawet wówczas, gdy takie postępowanie nie budzi już niestety niczyjego zdziwienia. Co więcej, właśnie w obliczu takiego zniekształcenia sumień tym bardziej konieczne staje się działanie pasterzy - cierpliwe, lecz zdecydowane w obronie świętości sakramentów i chrześcijańskiej moralności oraz na rzecz prawidłowej formacji wiernych”. (Papieska Rada ds. Interpretacji Tekstów Prawnych, „Deklaracja w sprawie dopuszczania do Komunii Świętej wiernych, rozwiedzionych, którzy wstąpili w nowy związek”, 24 czerwca 2000 r., nr 1).
  22. Stanowczo potwierdzamy, że subiektywne przekonanie - we własnym sumieniu - o nieważności poprzedniego małżeństwa nigdy samo w sobie nie wystarcza do tego, aby odpuścić rozwodnikom, którzy zawarli ponowny ślub cywilny, materialny grzech cudzołóstwa lub aby pozwolić im na ignorowanie sakramentalnych skutków życia w jawnym grzechu.
    „Błędne przekonanie o możliwości przystępowania do Komunii św. przez rozwiedzionego żyjącego w nowym związku rodzi się zazwyczaj z przyznania swojemu sumieniu ostatecznej władzy podjęcia decyzji na podstawie własnego przekonania (Veritatis Splendor, 55) o istnieniu bądź nieistnieniu poprzedniego małżeństwa i o ważności nowego związku. Przyznanie sobie takiej władzy jest jednak niedopuszczalne (KKK, kan. 1085 § 2). Małżeństwo bowiem, jako obraz oblubieńczej jedności między Chrystusem i Kościołem oraz jako podstawowa komórka i ważny czynnik w życiu społeczności świeckiej, jest ze swej istoty rzeczywistością publiczną.(…) Dlatego też sąd sumienia na temat własnej sytuacji małżeńskiej nie dotyczy jedynie bezpośredniego stosunku pomiędzy człowiekiem i Bogiem, tak jak gdyby można było pominąć pośrednictwo Kościoła, które obejmuje również przepisy kanoniczne obowiązujące w sumieniu. Nieuznawanie tego istotnego aspektu w praktyce oznaczałoby zaprzeczenie faktu, że małżeństwo istnieje jako rzeczywistość Kościoła, to znaczy jako sacrament” (Kongregacja Nauki Wiary, List do biskupów Kościoła katolickiego na temat przyjmowania Komunii św. przez wiernych rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, 14 września 1994 r., nr 7-8).
  23. Stanowczo potwierdzamy, że „chrzest i pokuta – są to środki czyszczące, udzielane, by ustąpiła gorączka grzechu. Sakrament Eucharystii zaś to środek wzmacniający. Należy go udzielać tylko osobom oswobodzonym od grzechu” (Św. Tomasz z Akwinu, Summa teologiczna, III, zag. 80, art. 4, ad 2). Osoby, które przyjmują Najświętszą Eucharystię, muszą być jej godne poprzez trwanie w stanie łaski uświęcającej. Dlatego rozwodnicy, którzy zawarli ponowny ślub cywilny i wiodą jawnie grzeszne życie, przyjmując Komunię Świętą ryzykują popełnienie świętokradztwa. Dla osób tych, Komunia Święta byłaby nie lekarstwem, a trucizną duchową. Jeśli szafarz zgadza się na niegodne przyjmowanie przez nich Komunii Świętej, to znaczy to, że nie wierzy w Realną Obecność Chrystusa w Eucharystii, albo w nierozerwalność małżeństwa, bądź w grzeszność zachowania osób żyjących ze sobą more uxorio (jak mąż z żoną) poza ważnym małżeństwem.
    „Należy przypomnieć, że „Eucharystia nie jest ustanowiona dla odpuszczenia grzechów śmiertelnych – jest to właściwe dla sakramentu pojednania. Eucharystia jest właściwie sakramentem tych, którzy pozostają̨ w pełnej wspólnocie z Kościołem”. (Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, List okólny dotyczący integralności sakramentu pokuty, 20 marca 2000 r., nr 9).
    „Zakaz zawarty w cytowanym kanonie [kan. 915] wypływa ze swej natury z prawa Bożego i ma zasięg szerszy niż stanowione prawa kościelne: te ostatnie nie mogą wprowadzać w prawodawstwie zmian sprzecznych z nauczaniem Kościoła. Tekst biblijny, do którego odwołuje się zawsze tradycja kościelna, pochodzi od św. Pawła: «Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije» (l Kor 11.27-29). (…) Jakakolwiek interpretacja kan. 915 sprzeczna z jego istotną treścią, głoszoną konsekwentnie przez Magisterium i potwierdzoną przez dyscyplinę Kościoła w ciągu stuleci, jest w oczywisty sposób błędna. Nie można mylić szacunku dla słów, jakimi wyrażone są ustawy kościelne (por. kan. 17), z niewłaściwym stosowaniem tychże słów w celu relatywizacji nakazów prawa lub ogołocenia ich z istotnej treści. Formuła «jak również innych osób trwających z uporem w jawnym grzechu ciężkim» jest jasna i musi być rozumiana w sposób, który nie zniekształci jej sensu i tym samym nie uniemożliwi jej stosowania. Wymienione w niej trzy warunki są następujące: a) grzech ciężki, rozumiany w sensie obiektywnym, ponieważ szafarz komunii nie jest w stanie ocenić winy subiektywnej; b) uporczywe trwanie w grzechu, co oznacza obiektywną sytuację grzechu, która trwa w czasie i której wiemy nie zamierza położyć kresu; nie są przy tym potrzebne inne warunki (postawa jawnego sprzeciwu, uprzednie napomnienie itp.), aby sytuacja ta ujawniła się jako poważna nieprawidłowość w życiu Kościoła; c) jawny charakter sytuacji trwania w grzechu ciężkim. Natomiast nie znajdują się w stanie habitualnego grzechu ciężkiego wierni rozwiedzeni i żyjący w nowych związkach, którzy nie mogąc z ważnych powodów - jak na przykład wychowanie dzieci - «uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom» (Familiaris consortio, 84) i którzy na podstawie tego postanowienia przyjęli sakrament pokuty. Ponieważ fakt, iż wierni ci nie żyją more uxorio, Jest ze swej natury ukryty, podczas gdy ich sytuacja ludzi rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach jest ze swej natury jawna, mogą oni przystępować do komunii eucharystycznej tylko remoto scandalo (…) Gdy jednak powstają sytuacje, w których tego rodzaju działania zapobiegawcze nie przynoszą skutku albo też są niemożliwe, szafarz komunii świętej musi odmówić udzielenia jej osobie jawnie niegodnej. Winien to uczynić w duchu głębokiej miłości oraz wyjaśnić w stosownym momencie powody, które go do tego zmusiły. Zarazem jednak musi to uczynić stanowczo, ze świadomością, że takie oznaki zdecydowania mają duże znaczenie dla dobra Kościoła i dusz. (…) Ze względu na naturę cytowanej normy (por. n. l) żadna władza kościelna nie może w żadnym przypadku zwolnić szafarza komunii świętej z tej powinności ani też wydawać sprzecznych z nią zarządzeń”. (Papieska Rada ds Interpretacji Tekstów Prawnych, „Deklaracja w sprawie dopuszczania do Komunii Świętej wiernych, rozwiedzionych, którzy wstąpili w nowy związek”, 24 czerwca 2000 r., nr 1-4).
  24. Stanowczo potwierdzamy, że zgodnie z logiką Ewangelii osoby, które umierają w stanie grzechu śmiertelnego, a więc niepogodzone z Bogiem, skazane są na wieczne potępienie. W Ewangelii Jezus często mówi o niebezpieczeństwie wiecznego potępienia.
    „Jeśli zaś z łaską tą nie współdziałają myślą, słowem i uczynkiem, nie tylko zbawieni nie będą, ale surowiej jeszcze będą sądzeni” (Sobór Watykański II, „Lumen Gentium”, 21 listopada 1964 r., nr 14).
    „Grzech śmiertelny jest - podobnie jak miłość - radykalną możliwością wolności ludzkiej. Pociąga on za sobą utratę miłości i pozbawienie łaski uświęcającej, to znaczy stanu łaski. Jeśli nie zostanie wynagrodzony przez żal i Boże przebaczenie, powoduje wykluczenie z Królestwa Chrystusa i wieczną śmierć w piekle; nasza wolność ma bowiem moc dokonywania wyborów nieodwracalnych, na zawsze. Chociaż możemy sądzić, że jakiś czyn jest w sobie ciężką winą, powinniśmy sąd nad osobami powierzyć sprawiedliwości i miłosierdziu Bożemu” (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1861).
    VI. W kwestii matczynego i duszpasterskiego stanowiska Kościoła
  25. Stanowczo potwierdzamy, że klarowne nauczanie prawdy jest doskonałym dziełem miłosierdzia i miłości, ponieważ podstawowym i zbawiennym zadaniem Apostołów – oraz ich następców – jest posłuszeństwo uroczystemu nakazowi Zbawiciela: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody (…). Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (Mt 28, 19-20).
    „Katolicka doktryna uczy nas, że podstawowy obowiązek miłości bliźniego nie polega na tolerancji mylnych (pomimo swojej szczerości) przekonań, ani też na teoretycznym czy praktycznym braku reakcji na błędy bądź wady, w których widzimy pogrążonych naszych braci. Obowiązek miłości bliźniego polega na poświęceniu się duchowemu i moralnemu doskonaleniu bliźnich oraz na gorliwym staraniu się o ich materialny dobrobyt (…) Każda inna miłość jest złudzeniem, bądź uczuciem daremnym i przemijającym” (Pius X, Encyklika Notre charge Apostolique, 15 sierpnia 1910 r.).
    „Kościół zawsze jest ten sam i pozostaje niezmienny zgodnie z wolą Chrystusa i z prawdziwą tradycją, która go doskonaliła” (Paweł VI, Homilia z 28 października 1965 r.).
    „Jeśli wybitną formą miłości dla dusz jest nie pomniejszać w niczym zbawczej nauki Chrystusa, niechże się ta postawa łączy z wyrozumiałością i miłością których przykład dawał sam Chrystus rozmawiając i przestając z ludźmi. Przyszedłszy bowiem nie po to, aby świat sądzić, lecz aby go zbawić, był On wprawdzie nieprzejednany wobec grzechu, ale cierpliwy i miłosierny dla grzeszników” (Paweł VI, Humanae Vitae, 25 lipca 1968 r., nr 29).
    „Doktryna Kościoła, a zwłaszcza stanowczość, z jaką broni ona uniwersalnej i wieczystej ważności norm, które zakazują aktów ze swej istoty złych, jest nierzadko oceniana jako przejaw nieprzejednania, którego nie sposób zaakceptować, zwłaszcza w niezwykle złożonych i konfliktowych sytuacjach życia moralnego dzisiejszego człowieka i społeczeństwa: to nieprzejednanie miałoby się rzekomo sprzeciwiać macierzyńskiej naturze Kościoła, o którym mówi się, że okazuje w ten sposób brak wyrozumiałości i współczucia. W rzeczywistości jednak macierzyńskości Kościoła nie można nigdy odłączać od jego misji nauczania, gdyż musi ją zawsze wypełniać jako wierna Oblubienica Chrystusa, który jest Prawdą: «Jako Nauczyciel [Kościół] nieustannie głosi normę moralną (...). Nie jest bynajmniej autorem tej normy ani jej sędzią. Kościół, posłuszny prawdzie, którą jest Chrystus i którego obraz odbija się w naturze i godności osoby ludzkiej, tłumaczy normę moralną i przedkłada ją wszystkim ludziom dobrej woli, nie ukrywając, że wymaga ona radykalizmu i doskonałości»” (Jan Paweł II, „Veritatis splendor”, 6 sierpnia 1993 r., nr 95).
  26. Stanowczo potwierdzamy, że niemożność udzielenia rozgrzeszenia i Komunii Świętej katolikom żyjącym jawnie w obiektywnym stanie grzechu ciężkiego wynika z matczynej troski Kościoła, który nie jest właścicielem sakramentów, lecz „wiernym szafarzem tajemnic Bożych” (por. 1 Kor 4, 1).
    „Jako nauczyciele i stróże zbawczej prawdy eucharystycznej musimy (…) stale i wszędzie strzec tego znaczenia i tego wymiaru sakramentalnego spotkania i obcowania z Chrystusem (…) Zawsze zaś musimy czuwać, ażeby to wielkie spotkanie z Chrystusem-Hostią nie stało się dla nas zwyczajne, abyśmy nie przyjmowali Go niegodnie i w stanie grzechu, zwłaszcza śmiertelnego (…) Nie możemy bowiem ani przez chwilę zapominać o tym, że Eucharystia jest szczególnym dobrem całego Kościoła. Jest największym darem, jakim w porządku łaski i Sakramentu Boski Oblubieniec obdarzył i stale obdarza swoją Oblubienicę. Ale też dlatego, iż z takim darem mamy tutaj do czynienia, musimy wszyscy w duchu głębokiej wiary kierować się poczuciem prawdziwie chrześcijańskiej odpowiedzialności. (…) Eucharystia jest dobrem wspólnym całego Kościoła jako Sakrament jego jedności. I dlatego też Kościół ma ścisły obowiązek ustalania wszystkiego, co się wiąże z jej sprawowaniem i uczestniczeniem w niej” (Jan Paweł II, list „Dominicae Cenae”, 24 lutego 1980 r., nr 4-12).
    „Nie oznacza to jednak, że Kościołowi nie leży na sercu sytuacja tych wiernych, którzy nie są bynajmniej wyłączeni z komunii kościelnej. Stara się on zapewnić im opiekę duszpasterską i zaprasza ich do uczestnictwa w życiu Kościoła, w takim stopniu, w jakim pozwalają na to przepisy prawa Bożego, od których Kościół nie ma żadnego prawa dyspensowania” (Kongregacja Nauki Wiary, „List do biskupów Kościoła katolickiego na temat przyjmowania Komunii św. przez wiernych rozwiedzionych żyjących w nowych związkach”, 14 września 1994 r., nr 6).
    „W działalności duszpasterskiej powinno się dołożyć wszelkich starań, aby było jasne, że nie chodzi o żadną dyskryminację, lecz jedynie o absolutną wierność woli Chrystusa, który przywrócił i na nowo nam powierzył nierozerwalność małżeństwa jako dar Stwórcy. Pasterze i wspólnota wiernych muszą zatem cierpieć i miłować wraz z zainteresowanymi osobami, aby mogły one dostrzec także w swym ciężarze słodkie jarzmo i lekkie brzemię Jezusa. Ich ciężar nie jest słodki i lekki, dlatego że mały czy nieznaczący, lecz staje się lekki, bo dzieli go z nimi Pan, a wraz z Nim cały Kościół. Ofiarowanie tej pomocy, opartej na prawdzie i równocześnie na miłości, jest zadaniem duszpasterstwa, które winno być prowadzone z całkowitym oddaniem”. (Kongregacja Nauki Wiary, „List do biskupów Kościoła katolickiego na temat przyjmowania Komunii św. przez wiernych rozwiedzionych żyjących w nowych związkach”, 14 września 1994 r., nr 10).
    „Gdy chodzi o sprawowanie Sakramentu Pokuty, to w ciągu wieków następował jego rozwój i były uznawane różne zewnętrzne formy wyrazu, zawsze jednak z zachowaniem tej samej fundamentalnej struktury, która koniecznie zawiera w sobie oprócz działania szafarza — wyłącznie biskupa lub prezbitera, który sądzi i rozgrzesza, okazuje troskę i leczy w imię Chrystusa — akty penitenta: żal za grzechy, spowiedź i zadośćuczynienie” (Jan Paweł II, „Misericordia Dei”, 7 kwietnia 2002, wstęp).
    VII. W kwestii powszechnej ważności niezmiennego magisterium Kościoła
  27. Stanowczo potwierdzamy, że problemy doktrynalne, moralne i duszpasterskie dotyczące sakramentów Eucharystii, pokuty i małżeństwa, powinny być rozwiązywane poprzez interwencje Magisterium, które – ze swojej natury – uniemożliwiają sprzeczne interpretacje lub wyciąganie z Magisterium zasadniczo różnych konsekwencji praktycznych, opierając się na argumencie, że każdy kraj lub region może szukać rozwiązać bardziej dostosowanych do swojej kultury, odpowiadających danej kulturze i lokalnym potrzebom.
    „Nowe te poglądy, o których mowa, polegają mniej więcej na tym, że dla łatwiejszego pociągnięcia innowierców do uznania prawdy katolickiej, należałoby Kościołowi bardziej się zbliżyć do ludzkości doszłej do pełnej już dojrzałości i pozbywszy się dawnej surowości, stać się wyrozumiałym dla aspiracji i poglądów współczesnych ludów. Wielu sądzi, że to się winno stosować nie tylko do karności do życia, lecz także i do nauczań wchodzących w skład skarbu wiary. Sądzą bowiem, że byłoby na dobre, w celu pociągnięcia opornych zamilczeć o niektórych prawdach jakoby mniejszej wagi, a przynajmniej na tyle je uszczuplić, żeby nie zachowały znaczenia, jakie im stale Kościół przypisywał. Nie trzeba długich rozpraw, kochany Nasz Synu, aby wykazać, na ile to pojęcie jest potępienia godne; wystarczy przypomnieć podstawy i początek nauki, którą nam Kościół podaje. A więc Sobór Watykański [Constitutio de Fide Catholica, r. IV] co do tego tak się wyraża: «Nauka wiary, którą Bóg objawił, nie jest podana rozumowi ludzkiemu do dalszego jej rozwinięcia, jak to się dzieje z poglądami filozoficznymi, lecz jako skarb Boży powierzony Oblubienicy Chrystusa do wiernego strzeżenia i nieomylnego wykładania... A pojmowanie świętych dogmatów należy zachować takim, jakim je raz postanowił Święta Matka Kościół, i nigdy od tego rozumienia nie odstępować pod pozorem głębszego zrozumienia»” (Leon XIII, Encyklika „Testem benevolentiae”, 22 stycznia 1899).
    „Jednym z nadrzędnych obowiązków Urzędu Apostolskiego jest odrzucać i potępiać błędne doktryny i sprzeciwiać się prawom cywilnym, które stoją w konflikcie z Prawem Boga, a przez to zachowywać ludzkość od ściągnania na siebie samych zagłady” (Piux X, Mowa konsystoryjna, 9 listopada 1903 r.).
    „Kościół, «filar i podpora prawdy» (1 Tm 3,15), otrzymał od Apostołów «uroczysty nakaz Chrystusowy zwiastowania zbawiennej prawdy». «Kościołowi przysługuje prawo głoszenia zawsze i wszędzie zasad moralnych również w odniesieniu do porządku społecznego oraz wypowiadania oceny o wszystkich sprawach ludzkich, o ile wymagają tego fundamentalne prawa osoby ludzkiej i zbawienie człowieka»” (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2032).
    „Wielkie znaczenie dla zachowania pokoju sumień i jedności ludu chrześcijańskiego posiada to, by tak w dziedzinie moralności, jak i w sprawach dogmatycznych wszyscy byli posłuszni Nauczycielskiemu Urzędowi Kościoła i mówili jednym językiem.” (Paweł VI, „Humanae vitae”, 25 lipca 1968 r., nr 28).
    „Obowiązkiem powszechnego Magisterium Kościoła, w imię wierności Pismu Świętemu i Tradycji, jest nauczanie oraz autentyczne interpretowanie depozytu wiary. Wobec wyżej wspomnianych nowych propozycji duszpasterskich Kongregacja Nauki Wiary czuje się więc zobowiązana do przypomnienia nauki i dyscypliny Kościoła w tej materii” (Kongregacja Nauki Wiary, „List do biskupów Kościoła katolickiego na temat przyjmowania Komunii św. przez wiernych rozwiedzionych żyjących w nowych związkach”, 14 września 1994 r., nr 4).
VIII. Wciąż młodo wybrzmiewający głos Ojców Kościoła
„Zdarza się, że podczas gdy [duszpasterze] lubują pławić się w światowym tumulcie, nie zdają sobie sprawy z rzeczy najistotniejszych, których powinni nauczać innych. I niewątpliwie z tej przyczyny, również życie ich podopiecznych przypomina odrętwienie….Ponieważ gdy głowa więdnie, członki nie mogą się rozwijać; i na próżno armia pilnie wszczyna pościg za wrogiem, jeśli sam dowódca marszu idzie w złym kierunku. Żadne napomnienie nie wspiera ducha podwładnych, a żadna nagana nie karci ich błędów (…) Poddani są niezdolni do przyjęcia światła prawdy, ponieważ, podczas gdy pogoń za sprawami ziemskimi zajmuje umysły kapłanów, kurz, przywiany przez wiatr pokusy, oślepia oczy Kościoła” (św. Grzegorz Wielki, Regula pastoralis II, 7).
„Nawet sama pokuta, gdy zgodnie z prawem Kościoła istnieje wystarczający powód, by się jej poddać, często unikana jest pod pozorem różnych dolegliwości; wstydem jest bowiem strach przed utratą przyjemności, gdy dobra opinia wśród ludzi daje więcej przyjemności niż sprawiedliwość, która każe człowiekowi upokorzyć się w skrusze. Dlatego miłosierdzie Boga niezbędne jest nie tylko wtedy, gdy człowiek żałuje za grzechy, lecz nawet aby doprowadzić go do skruchy” (św. Augustyn, Enchiridion de fide, spe et caritate, 82).
„Skrucha jest kontraktem z Bogiem, którego przedmiotem jest życie wieczne. Penitent jest nabywcą pokory. Skrucha jest samopotępiającą się refleksją i niefrasobliwą troską o dobro własne. Skrucha jest córką nadziei i wyrzeknięciem się rozpaczy. Penitent jest skazańcem, który nie popadł w niełaskę. Pokuta jest pojednaniem z Panem dzięki praktykowaniu dobrych uczynków na przekór grzechom. Pokuta jest oczyszczeniem sumienia. Pokuta podnosi upadłych, żal puka do bram nieba, a święta pokora otwiera je” (św. Jan Klimak, Scala paradisi, 25).
Zakończenie
W czasach, w których neopogański świat śmie przypuszczać zmasowany atak na Boską instytucję małżeństwa, a plagi rozwodów i rozwiązłości seksualnej szerzą się wszędzie, nawet w sercu życia Kościoła, my, niżej podpisani biskupi, kapłani i wierni Kościoła katolickiego, uznajemy za swój obowiązek i przywilej jednym głosem zadeklarować naszą wierność wobec niezmiennego nauczania Kościoła o małżeństwie i wobec jego nieprzerwanej dyscypliny otrzymanej od Apostołów. Przecież tylko blask prawdy wyzwoli ludzi (por. J 8,32) i pozwoli im odnaleźć prawdziwą radość miłości: życie zgodne z mądrą i zbawczą wolą Boga. Innymi słowy: unikając grzechu, zgodnie z matczyną prośbą, jaką Najświętsza Maryja Panna wypowiedziała w 1917 r. w Fatimie.

29 sierpnia 2016 r., we wspomnienie Męczeństwa św. Jana Chrzciciela (umęczonego za głoszenie prawdy o małżeństwie)
„We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg”
(Hbr 13, 4)
Dołącz do tysięcy biskupów,
kapłanów i świeckich deklarujących
wierność niezmiennemu nauczaniu
Kościoła o małżeństwie.
Wypełnij poniższy formularz i złóż podpis pod deklaracją!
Akcja zakończona
Osobistości które już podpisały
Prof. Wolfgang Waldstein, emerytowany profesor Uniwersytetu w Salzburgu, członek Papieskiej Akademii Życia (Austria)
*
Kardynał Jānis Pujats, emerytowany arcybiskup Rygi (Łotwa)
*
Biskup Atanazy Schneider, biskup pomocniczy archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie (Kazachstan)
*
Prof. Josef Seifert, filozof, wykładowca Międzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Studiów nad Filozofią Edyty Stein, rektor i wykładowca Międzynarodowej Akademii Filozoficznej Księstwa Liechtensteinu (Austria)
*
Dr Anca-Maria Cernea, prezes Fundacji im. Ioana Barbusa (Rumunia)
*
Dr Vincent-Jean-Pierre Cernea (Romania)
*
Ojciec Efrem Jindráček, wicedziekan Wydziału Filozoficznego Papieskiego Uniwersytetu św. Tomasza z Akwinu (Rzym, Włochy)
*
Kardynał Carlo Caffara, emerytowany arcybiskup Bolonii, założyciel i pierwszy rektor Papieskiego Instytutu Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną (Włochy)
*
Kardynał Raymond Leo Burke, patron Suwerennego Zakonu Maltańskiego (Watykan)
*
Ojciec Nicola Bux, profesor liturgiki i sakramentologii uniwersytetu w Bari (Włochy)
*
Biskup Andreas Laun, biskup pomocniczy archidiecezji Salzburga (Austria)
*
Biskup Juan Rodolfo Laise, emerytowany biskup diecezji San Luis (Argentyna)
*
Ojciec Antoni Maria Mamsery, przełożony generalny Misjonarzy Świętego Krzyża w Sinigdzie (Tanzania)
*
Ojciec Giovanni M. Scalese, przełożony misji „sui iuris” Afganistanu
*
Ojciec José María Iraburu, prezes Fundacji Gratis Date, redaktor serwisu InfoCatólica, były wykładowca teologii duchowości w Szkole Teologicznej Północnej Hiszpanii. (Spain)
Zobacz więcej